"Z pamietnika kawomana – kawa z pianą; nie mylić broń Bóg z kawą z pianką;-))" Dziś chhciałem się z Wami podzielić dwoma sytuacjami kiedy to jakość, pojemność, cena i na koniec sposób podania kawy podniósł mi ciśnienie bardziej niż życiodajny, brązowy płyn;-)
Pierwsa tego typu sytuacja miała miejsce w gdzieś około 2005 roku na Dw Centralna w Warszawie.
Byłem w długiej podróży no i zachciało mi się kawy. Na peronie trzecim, idąc w prawo od centralnych schodów, tóż pod nimi była sobie kafejka.
Wszedłem, poprosiłem o kawusię, zapłaciłem 5 pln……
Właściwie to już w tym momencie ciśnienie poszło w górę, ale wiecie, stolyca, dworzec, opłata jeleniarska… czort 5 pln niech będzie.
Szlag mnie dopiero trafił gdy podano mi…. filiżankę taką z jakiej się coś pije na grillu, wypełnioną zwykłą rozpuszczalną Neską. ooooo kląłem na nich przez całą podróż, oczywiście i tak musiałem pójść gdzie indziej, na Środmieściu kupiłem sobie za 3.5 pln kawę, w chamskim, styropianowym kubku rodem z Warsa, smaczną mocną plujkę. btw. temat kubków też jest ciekawy ale to na inną okazję;-)
Identyczna sytuacja spotkała mnie na Airshow w Radomiu. też 5 złociszy, też filiżanka z grilla i też Neska. Tylko tym razem wkurw był mniejszy, bo to już po opisywanym wcześniej centralnym miało miejsce;-)
Jak sobie te filiżanki przypomnę dalej mnie jeszcze trzęsie;..
Dodaj komentarz